Za takie tempo prac odpowiada Bułgaria, która aktualnie przewodzi Radzie Europy. Bułgarzy tłumaczą to m.in. tym, że istnieją wątpliwości prawne co do kształtu nowych przepisów, a to wpływa na różnice zdań wśród krajów unijnych. Polski apel wsparło jednak 10 innych krajów, a jedynie cztery były przeciwko: Austria, Belgia, Holandia i Niemcy. 

Polska podniosła kwestię nowelizacji dyrektywy gazowej i konieczności jak najszybszego przejścia do fazy politycznej. Zostaliśmy w tym poparci. W sumie 11 krajów, razem z Polską, opowiedziało się za tym, że dyrektywa gazowa jest już projektem, który należałoby skierować do dyskusji politycznej – powiedział wiceminister energii Michał Kurtyka, dodając, że jest to ważny sygnał dla bułgarskiej prezydencji, która dzierży w swoich dłoniach przyszłość tego dokumentu.

Projekt nowelizacji dyrektywy gazowej Komisja Europejska (KE) przedstawiła jeszcze w listopadzie ub.r. Zgodnie z nowymi regulacjami podmorskie części gazociągów przeprowadzonych przez terytoria państw unijnych miałyby podlegać przepisom trzeciego pakietu energetycznego. W zamyśle miało to ograniczyć opłacalność budowy Nord Stream 2 do takiego stopnia, by Gazprom wycofał się z tej inwestycji.

Obecnie jednak, nawet gdyby prace nie postępowały tak opieszale, ewentualna rezygnacja z realizacji inwestycji wydaje się wątpliwa, ponieważ budowa się już rozpoczęła. 

Nord Stream 2 to druga nitka rosyjsko-niemieckiego gazociągu; jest to inwestycja rosyjskiego Gazpromu. Trasa gazociągu prowadzi przez dno Morza Bałtyckiego i omija naturalne kraje tranzytowe, w tym Polskę. Kiedy nowy rurociąg zostanie uruchomiony, łącznie dwie nitki Nord Stream 2 przesyłać będą 110 mld m3 gazu rocznie. Zgodnie z planami Rosjan gazociąg miałby być oddany do użytku w 2019 r., wtedy też zaprzestano by transportu paliwa przez Ukrainę.

Przeczytaj także: Finlandia: rozpoczęła się budowa gazociągu Balticconnector